Prosiłam by dał mi MOC, a On dał mi SIEBIE…

 

Dwa lata temu, w grudniu 2015 roku przeżywałam największy kryzys w moim życiu zawodowym i rodzinnym. Niespodziewane zmiany w pracy. Diagnoza o spektrum autyzmu u córki. Do tego trudne relacje z mężem. Umierająca matka.  Było tego za dużo. Pamiętam jak zagubiona, modliłam się po Komunii Św. „Panie, proszę daj mi moc!”. Wtedy własnie w ogłoszeniach duszpasterskich usłyszałam o „Programie 12 kroków”. Programie, który zmienił mnie na zawsze i którego owoce dojrzewają na drzewie mojego nowego życia do dziś.

 

Kobieta pochylona

Pierwsze spotkanie było lekko krępujące dla wszystkich. Nasza grupa weszła spontanicznie do pustej salki św. Jadwigi. Powiedziano nam, że wszystko co tutaj się wydarzy, zostanie między nami, że mamy się szanować i nawzajem słuchać oraz nie skupiać się na porównywaniu lub doradzaniu innym.  Mieliśmy podręczniki, Słowo Boże i błogosławieństwo księdza proboszcza.

Pomyślałam: „Jest dobrze!”, czułam się jednak zgarbiona i przygnieciona ciężarem spraw, które przyniosłam ze sobą.  Kiedy więc zaczęłam swoją opowieść, patrzyłam w podłogę. Zadziwiona, że mnie słuchają, odprężałam się powoli, płynąc przez ocean mojego nieszczęścia. Zdałam sobie sprawę, że jestem tutaj nieprzypadkowo, że to On mnie odnalazł i posadził na tym stołeczku w małej sali i otoczył tyloma serdecznymi, choć tak jak i ja, poranionymi ludźmi, aby mnie wysłuchać. Nikt się nie śmiał, nikt nie oceniał.

Jednym z podstawowych założeń „12 Kroków” jest to, aby nie tylko pochylić się nad swoją trudną sytuacją, nazwać ją, ale też zaakceptować ją i powierzyć Bogu. Tak się też stało ze mną. Krok po kroku zagłębiłam się w tematy, przed którymi uciekałam latami. Stanęłam w obliczu cierpliwego Chrystusa i wszystko pękało – bańka po bańce – pękało zażenowanie, że siebie nie kochałam, że nie dbałam, pękał żal, że ojciec nas opuścił, że pił, że bił, że szantażował, że uciekłam w zaspokojenie pożądań, myląc je z miłością, że karałam siebie jedzeniem, że pozamykałam zranione serce w skorupie bezwzględnego perfekcjonizmu.

Pamiętam jak Jezus wtedy stanął nade mną i z delikatnością powiedział słowami Ewangelii: «Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy» (Łk 13, 12). Płakałam i poczułam, że jestem dla Niego wyjątkowa i jedyna. Skąd wiedziałeś Jezu, że w mej słabości odnajdę Ciebie? Skąd u Ciebie tyle zrozumienia dla naszych poplątanych ludzkich ścieżek? Tego dnia obudziła się we mnie WIARA.

 

Pokora siostrą mądrości

Brnęłam dzielnie ze spotkania na spotkanie, tonąc w gąszczu swych błędów, których nierzadko nie byłam nawet świadoma. Nie było to łatwe. Moje serce, opakowane starannie w ulubione nawyki i przyzwyczajenia, bało się komplikacji, wstrząsów i zmian. Miałam wrażenie, że się zapadam, że tracę siebie, bo nagle większość moich dotychczasowych przekonań okazała się być przekłamana lub zamknięta szczelnie w trumnie mojego egoizmu. Każdy z nas na swój sposób poddał się temu procesowi oczyszczania, odcinania latorośli, które nie przynosiły owoców. Na to trzeba było sporo czasu, łagodnego ukierunkowywania przez nasze liderki oraz wzajemnego wsparcia grupy. Niecenioną stała się modlitwa, adoracja i pokorna, powtarzalna cierpliwość do samego siebie.

Kolejnym założeniem „12 Kroków” jest stanąć w prawdzie, przyjąć ją do serca i otworzyć się na zmianę. Tak, otworzyć. Nie trzeba nic wielkiego robić – trzeba pozwolić Jemu działać.  Czasem zmiana przychodzi poprzez bliskość relacji z ludźmi spotkanymi na „12 Krokach”, czasem przez niespodziewany dotyk Jego Słowa, czasem przez zrozumienie kolejnego zranienia, czasem przez modlitwę wstawienniczą czy wydarzenia, które rozumiemy tylko my sami. Ale przychodzi zawsze. Przychodzi ze swą Mądrością i uczy jak współpracować z Bożą Łaską. Wtedy pojawiła się NADZIEJA.

 

Ukochana, tak po prostu

Kamieniem węgielnym „12 Kroków” jest przyjęcie Miłości Bożej oraz odnalezienie w niej mocy rozumienia siebie i innych, przepraszania za swoje błędy i wyzwalającego wybaczania. To Ta Miłość nadaje późniejszy rytm i sens temu, by nieustannie powstawać. Ona jest kwintesencją Boga. Bóg jest tą Miłością. Odkryłam Boga w każdym z uczestników programu, a także w sobie. Bóg objawiał się w rozbrajających żartach, w metodycznym podejściu, w iskrach złości, we wrażliwości, w nieporadności, w upadaniu i podnoszeniu się, w żalu i łzach, w ciągłym zaprzeczaniu złu i dążeniu do prawdy, w uśmiechu, w cierpliwości i wreszcie w zaufaniu. Poddałam się temu. Wtedy otuliła mnie Jego najtkliwsza MIŁOŚĆ.

 

 

Ofiara Krzyża

Wszystkiego dopełniła śmierć mojej mamy, a właściwie czas jej agonii w Hospicjum św. Łazarza. Trudny, a zarazem błogosławiony czas oczekiwania na spotkanie z Bogiem po tamtej stronie. Mama umarła przez uduszenie – nowotwór zjadał jej płuca od lat. To trudna i powolna śmierć. Po raz pierwszy zobaczyłam w jej cierpieniu samego Chrystusa.

Potem zobaczyłam jak przy jej łóżku klęczy znienawidzony przeze mnie ojciec, który się nawrócił i ją przeprasza. Zobaczyłam jak po kolei każde z rodzeństwa staje w prawdzie i otwiera się na miłość, topniejąc w obliczu tajemnicy umierania. Sama poczułam wreszcie, jak bardzo kocham moją mamę. Doceniłam starania męża i odnalazłam w sobie cierpliwość dla objawów choroby córki. Odpuściłam perfekcjonizm w pracy. Odzyskałam wolność, uwierzyłam w Anioły i zaczęłam wreszcie żyć.

Wtedy też zrozumiałam, że Bóg Ojciec wysłał Jezusa, by Ten przeraźliwie cierpiąc, odkupił nasze winy przez Krzyż i że daje nam Siebie wciąż i wciąż na nowo z nieogarnionej Miłości, byśmy zmieniając nasze myślenie – dążyli do spotkania z Nim po śmierci.

„Program 12 kroków” to jest proces i trwa dłużej niż same spotkania, ale zdecydowanie otwiera na Boże Cuda.  Ja prosiłam by dał mi moc – a On obdarzył mnie nowym ciepłym sercem, a przez Ofiarę Krzyża dał mi Samego Siebie, bym mogła żyć na wieki.

 

——————————————————————————————————————————————————————

Program Warsztatu „Wreszcie żyć – 12 kroków ku pełni życia” bazuje na chrześcijańskiej wizji człowieka i świata. Jest to program terapeutyczno-rozwojowy prowadzący do uporządkowania wewnętrznego, przeznaczony dla osób przeżywających różnego rodzaju kryzysy, trudności emocjonalne, a także dla osób pragnących zadbać o rozwój osobisty i szukających pogłębienia swojej relacji z Bogiem. To program rozwoju duchowego z elementami psychoedukacji inspirowanego w znacznym stopniu tekstami biblijnymi.

Cel warsztatów:

  • Kto jest świadom swoich problemów, temu ten program pomoże na nowo uporządkować, zrównoważyć i zrozumieć swe uczucia i doświadczenia.
  • Osoby z różnorodnymi, ukrytymi dla nich samych problemami przez pracę osobistą i w grupie uwrażliwią samych siebie i nauczą się radzić sobie w życiu.
  • Osoby pragnące lepiej poznać i rozwinąć własną osobowość mogą potraktować biblijne wskazania jako punkt wyjścia do osobistej refleksji i dostrzec rezonans, jaki wywołuje w nich Boże wezwanie

Praca z programem obejmuje osobiste rozważanie 12 etapów za pomocą materiałów formacyjnych a także rozmowy w grupie na temat efektów tych rozważań i wszystkich wyłaniających się problemach i pytaniach. Spotkania odbywają się co tydzień i trwają do 2 godzin.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Krzyż Mogilski i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Prosiłam by dał mi MOC, a On dał mi SIEBIE…

  1. katwer pisze:

    Trzeba dużo odwagi – tej związanej z pokorą, nie brawury – by napisać taki tekst. Gratuluję i niech Ci Pan błogosławi!

  2. Anna pisze:

    Gratuluję podjęcia pracy nad sobą i trwania w ciągłym odkrywaniu Boga i siebie . Wiele radości i satysfakcji oraz doświadczenia wszechobecnej miłości Boga . Pozdrawiam Ania

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *